Die Götter leben unter uns. Hier! Am Rhein, an der Weichsel, am Mekong. Sie starben nicht, wurden nicht erschossen, nicht vergast, nicht eingesperrt. Die Gerüchte haben sich nicht bestätigt von der Verbannung hinter den Polarkreis, der panischen Flucht, von menschenleeren Tempeln. Die Götter, erniedrigt, geschändet, hungrig, kehrten zurück. Anonyme, Namenlose in der Masse wie Du und ich, in abgetragenen Kleidern, sehen uns in die Augen, hören zu. Wir vertrauen uns an, nicht wissend wer sie sind, beleidigen sie, streiten mit ihnen, betrügen. Lächelnd entfernen sie sich und bleiben uns wohlgesonnen. Ihre Zeit ist ewig, also verzeihen sie Sterblichen. Ja, die Götter leben. Sie klopfen an die Tür, fragen, wollen wissen, warum wir einsam sind, fremd, faul, grausam; warum wir töten, vernichten niederschlagen, lügen. Wo steckt der Fehler? Welches Versehen wurde begangen? – fragen sie sich. Die Götter leben wie wir, arbeiten wie wir, schweigen wie wir, weinen wie wir. Das ist ihre einzige Möglichkeit, uns besser kennen zu lernen und weitere Niederlagen zu vermeiden. Sie versuchen niemandem zu schaden, aber wie kann man leben unter uns, ohne Leid zu spüren das man sieht? Und doch, sie verlassen uns nicht, glaubend, uns irgendwann helfen zu können. Ja. Die Götter sind hier, lebendig und fassbar, in Hotels, in Dachkammern. In der Nacht reden sie mit den Sternenstrahlen, wie Nachtfalter prallen sie auf ihre Hoffnung. Ja. Die Götter, diese ewig jungen Leute, die Autos stoppen an betonierten Straßen, die Du zu verstehen versuchst |
Bogowie żyją wśród nas. Tu. Nad Renem, nad Wisła, nad Mekongiem. Nie umarli. Nie rozstrzelano ich. Nie zagazowano. Nie uwięziono. Nie sprawdziły się plotki o zesłaniu za krąg polarny, o panicznej ucieczce, o bezludnych świątyniach. Bogowie poniżeni, skrzywdzeni, głodni powrócili. Anonimowi, bezimienni w tłumie, jak ty i ja w znoszonych ubraniach, patrzą nam w oczy i słuchają. Zwierzamy się, nie wiedąc, że to oni, obrażamy ich, kłócimy się, oszukujemy. Śmieją się, odchodzą i nadal są nam przychylni. Ich czas jest wieczny, więc przebaczają śmiertelnym. Tak. Bogowie żyją. Pukają do drzwi. Pytają. Chcą wiedzieć, czemu jesteśmy samotni, obcy, leniwi, okrutni. Czemu zabijamy, niszczymy, obalamy kłamiemy. Gdzie tkwi błąd? Jaką omyłkę popełniono? – pytają sami siebie. Bogowie żyją jak my, pracują jak my, milczą jak my, płaczą jak my. To ich jedyna szansa, by poznać nas lepiej i wykluczyć dalsze porażki. Starają się nie krzywdzić nikogo, lecz jak żyć wśród nas bez krzywdy własnej lub cudzej. A jednak nie opuszczają nas, wierząc, że kiedyś nam pomogą. Tak. Bogowie są tu, żywi i dotykalni, w hotelach, na poddaszach. W nocy rozmawiają z promieniami gwiazd, jak ćmy zderzają się ze swą nadzieją. Tak. Bogowie, ci wiecznie młodzi ludzie zatrzymujący samochody na betonowej ulicy, których starasz się zrozumieć. |